Przedwczoraj
wróciłam z badań kontrolnych z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie.
Badań było całkiem sporo - scyntygrafia układu kostnego, tomografia
płuc, rtg, usg i morfologia. Wszystko jest ok, czułam, że nie może być
inaczej :) Niemniej jednak stres podczas czekania na każdy wynik jest
ogromny. Przyjęłam taktykę czytania wyniku od tyłu, gdyż pozwala to
zaoszczędzić troszkę nerwów ;D lekarze zawsze lub prawie zawsze
umieszczają zdane "bez zmian o charakterze meta" na końcu, dla
niewtajemniczonych zmiany typu meta to przerzuty. Potem stres opada i
jestem w stanie przeczytać wszystko na spokojnie. Zakończyłam leczenie
dokładnie 6 lat temu i od tego czasu przez pierwszy rok jeździłam na
badania co miesiąc, potem trzy miesiące, a od dłuższego czasu jeżdżę co
pół roku. Niestety czeka mnie jeszcze jedno badanie w sierpniu, gdyż
zapisy na nie są dopiero pod koniec lipca. Mam nadzieję, że wszystko
będzie dobrze i będę jeździć na kontrole co roku, mimo iż troszkę się
tego obawiam. Bezpiecznej się czuję, gdy na badania jeżdżę częściej, ale
jak wiadomo termin wyznacza lekarz, nie ja. Po pobudce o 3 w nocy na
pociąg, dwóch dniach badań i temperaturze ponad 30 stopni, wróciłam do
domu wyczerpana... Nie wspominając już o temperaturze 45 stopni w
pociągu powrotnym :(
Na szczęście wczorajszy grill, w miłym towarzystwie, pozwolił mi odpocząć i zregenerować siły :):):)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz